Zdarzają się spektakle w teatru historii,
gdy recenzent odkrywa, że widz w euforii!
Niepotrzebne mu wtedy nasze wynurzenia,
mętne interpretacje, pokrętne rojenia,
analizy i tezy, mądre czy też głupie,
Wypociny krytyka ma on bowiem w dupie!
Świadom takich momentów recenzent przezorny,
Jak mysz pod miotłą siedzi – cichy i pokorny.
Kawę pyszną popija, posłodzoną miodem,
jedność rzadką świętując z tym samym narodem,
co się ich drogi często rozchodzą w ocenie
teatralnych arcydzieł, widzianych na scenie.
Ach! Co to był za wieczór, ach! co za boskie show,
Do dziś mam w sercu szmery i niezłe we krwi flow!
Tak i mnie się zdarzyło po tym musicalu,
Co – gdyby można było – szedłby dziś w Wersalu,
Świadcząc przeciw francuskiej miłości do zbrodni,
Że przewrót jest możliwy bez krwawych pochodni,
Że opoką rewolty może być dziewczyna,
Nie karabin, maczeta czy też gilotyna.
Napiórkowski wraz z Wlekłym, Szyngiera z Zespołem
spektakl świetny stworzyli w Słowaku pospołem!
Najpierw teksty powstały, wielce błyskotliwe,
Potem Webber napisał melodie chwytliwe.
Zamknęli się więc szybko w słynnej Bombonierce
By nam “sznycel” wysmażyć w złociutkiej panierce,
co swym smakiem zachwycił Kraków i Pomorze!
Takich ról i postaci, doprawdy, daj Boże!
Ach! Co to był za wieczór, ach, co za boskie show!
Do dziś mam w sercu szmery i niezłe we krwi flow!
Gdy nieboszczka Komuna spoczęła w marmurach,
Wałęsa wraz z innymi nie bujali w chmurach.
Gdzieś przy stole wiadomym w słynnej Magdalence,
wykuwali świat nowy, klecony naprędce.
Siedli tedy do stołu ze śmiertelnym wrogiem,
I zagrali o wolność niczym Szatan z Bogiem.
Gdy tak o nich się trąbi, chłopach, bohaterach,
nie należy zapomnieć, że gdy na literach
czterech swych się mościli, żłopiąc okowity,
szary świat na swych plecach dźwigały kobity.
Im Szyngiera głos dała – pomysł pierwsza klasa,
w końcu są w tej robocie lepsze od Atlasa.
Ach! Co to był za wieczór, ach, co za boskie show!
Do dziś mam w sercu szmery i niezłe we krwi flow!
Jedna z moich znajomych młodzież swą wysłała,
Żeby rzeczy ciekawych się tu dowiedziała.
O tych strajkach, wyborach czy wojennych stanach,
kto na kogo gdzie dybał i dlaczego w glanach.
Młodzież przyszła z teatru w podniecenia stanie,
dalej sprawdzać od razu, kto dobry, kto dranie.
Gdy się zaś jej spytała: kto skradł serce, brachu?
Usłyszała znienacka: „no, jak to kto – Kwachu!
Taki hej-ho, do przodu, i rapować umie,
okiem wierci jak nikon na podwójnym zoomie!”
I tak się kołem toczy, historia wciąż żywa,
Wszyscy walczą, się męczą, a komuch wygrywa!
Ach! Co to był za wieczór, ach, co za boskie show!
Do dziś mam w sercu szmery i niezłe we krwi flow!
Wybacz człeku wrażliwy, błędy i fuszery,
że pomijam na przykład nazwisko Szumery
Kazoń, Dolny-Zawiślak, czy nawet Czarnika,
co na scenie koziołki z Kuroniem se fika!
Takie prawo ballady – nikomu nie bronię,
By obsadę kompletną obejrzał na stronie.
Eh, Słowak z Szekspirowskim czadu nieźle dali!
Teatralną komunię nam, widzom, podali.
Do stołu okrągłego pięknie zaprosili,
żebyśmy się wraz z nimi dobrem posilili.
I zaprawdę dla wszystkich strawy tej starczyło,
Mnie zaś jeszcze na sercu cieplej się zrobiło.
Ach, co to był za wieczór, ach, co za boskie show!
Serdecznie wam polecam ten windofchange’u blow!