
zdj. Elizabeth Carecchio
W jednej z najciekawszych i najbardziej przejmujących scen paryskiego „Zaburzenia”, główny bohater spektaklu, młody student geologii Thomas wraz z ojcem-lekarzem odwiedza rodzinę młynarza Fochlera. Ogląda tam ciała martwych, egzotycznych ptaków. Ukręcono im łebki, ponieważ dzień i noc głośno lamentowały po śmierci swojego właściciela. Trzeba było „zabić je, żeby je po prostu uciszyć” . Reszta wciąż czeka na śmierć. Ptaki zabito jednak głównie ze względu na starego psa, ulubieńca rodziny, którego krzyki ptaków doprowadzały do szału. „Trzeba zabić, żeby coś chorego mogło żyć” – wyjaśnia ojciec Thomasowi. Scena ta, mogłaby z powodzeniem stać się uwerturą pierwszej części przedstawienia, a może nawet i całości.
Pierwsza część spektaklu poświęcona jest podróży ojca i syna, którzy wspólnie odwiedzają pacjentów doktora. Jak słusznie napisała Fabienne Darge, w przychylnej recenzji w dzienniku „Le Monde” – Thomas rusza w „inicjacyjną podróż przez chorobę” . Niczym Mały Książę spotyka kolejno: Frau Ebenhöh – umierającą żonę nauczyciela, chorego na cukrzycę Przemysłowca, rodzinę młynarza Fochlera oraz młodego,
niezrównoważonego kalekę Krainera. U wszystkich tych postaci do „takiego kalectwa dochodzi zawsze odpowiednie szaleństwo. Wskutek choroby fizycznej następuje, wynika z niej, choroba psychiczna”. Wszystkie te austriackie, piękne, „egzotyczne ptaki” czekają w rozpaczy, samotności i cierpieniu na swoich Fochlerów. Młody Kainer, kiedyś świetny wiolonczelista, w finale pierwszej części zaczyna grać na swoim ukochanym instrumencie. Melodii towarzyszy płynąca z głośników staropolska pieśń pokutna, śpiewana w Wielkim Poście – „Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił”. W ciemności pojawia się metafizyka.
W drugiej części Thomas i jego ojciec docierają do zamku Hochgobernitz, gdzie mieszka książę Saurau z rodziną. W powieści Bernharda czytamy, że gdy tylko Thomas z ojcem przybyli na zamek „otwarto im i powiedziano, że książę jest na murze, zewnętrznym albo wewnętrznym”. W taki też sposób podzielone są dwie ostatnie części przedstawienia. Druga część wnika w zewnętrzny świat księcia Saurau, trzecia zaś w jego świat wewnętrzny. Z tej struktury wynikają kolejne poziomy narracji, podrzędne wobec historii podróży ojca i syna, którzy – niczym Dante z Wergilem czy Faust z Mefistem – zstępują w kolejne kręgi piekieł.
Fenomenalny Thierry Bosc z niebywałą dezynwolturą oddaje wszelkie aspekty fizyczności oraz meandry psychiki księcia Saurau, tej postaci-monstrum, jednej z najbardziej fascynujących w całej twórczości Bernharda. Już do końca przedstawienia scena będzie teatrem myśli, działań, obsesji, wizji i pragnień księcia, które – niczym w soczewce – skupiają wszelkie choroby i całe szaleństwo współczesnego świata. Będziemy świadkami jego życia wewnętrznego i rodzinnego, nieszczęść i nienawiści jego bliskich, jego samotności, bezradności, cierpienia i strachu przed śmiercią, a w końcu jego marzeń, projekcji i koszmarów.
Czym jest tytułowe zaburzenie? Dla księcia to „szumy, które przenikają go w ciągu ostatnich tygodni dniem i nocą, wprawiają go w stan zaburzenia, bez przerwy, w najpotworniejszy sposób ”rzutują” go w jego własną śmierć”. Dla Thomasa i jego ojca to moment, gdy zatrzymują się na drodze, żeby na czas wypalanego papierosa pobyć ze sobą, poznać się, przypatrzeć się sobie. Dla „austriackich pięknych ptaków” to każdorazowa wizyta doktora, przypominająca im o ich kalectwie i nieuchronności śmierci, ale i o tym, że gdzieś na zewnątrz istnieje normalny, niedostępny im, świat.
Reżyseria Lupy jest wybitna, bo w sposób prosty i przejmujący niuansuje elementy niewiarygodnie okrutnego, barbarzyńskiego świata powieści Bernharda. Powolny rytm przedstawienia pozwala widzowi dogłębnie doświadczyć tego świata, stać się na cztery godziny jego częścią. Mistrzostwo Lupy przejawia się też w niezwykle konsekwentnym i precyzyjnym przetransponowaniu kilku jednoczesnych narracji powieści na język teatru. Aktorzy grają wyśmienicie bez wyjątku, a Książę Thierry Bosca to kreacja wybitna. O scenografii Lupy i kostiumach Piotra Skiby można pisać tylko w samych superlatywach. Decydują one o wyjątkowo pięknej stronie estetycznej spektaklu. „Zaburzenie” zapisze się – obok innych przedstawień bernhardowskich, takich jak: „Kalkwerk”, „Rodzeństwo” czy „Wymazywanie” – jako jedno z najlepszych przedstawień tego reżysera. A świadczą o tym – pełna sala Theatre Colline i długotrwałe owacje widzów, którzy każdego wieczora pozostają do końca przedstawienia, mimo perspektywy ucieczki ostatniego metra…
Tekst ukazał się drukiem w dzienniku Rzeczpospolita, 17 pażdziernika 2013 roku, pod zmienionym przez redakcję tytułem – „Jak umierają piękne ptaki”.