![](https://domagalasiekultury.pl/wp-content/uploads/2024/05/445203312_10219460896312929_4715957999464044816_n-400x400.jpg)
zdj. materiały prasowe WF
Jesteśmy na corridzie, obchodach Semana Santa albo we współczesnym świecie, tylko tak bardziej symbolicznie. Perspektywa wciąż się zmienia, co sygnalizują nam kolejne poziomy przeplatających się ze sobą narracji, przejmujące kontrolę nad opowieścią. W jej centrum – bohaterka Angélica. Z jednej strony walcząca całe życie z patriarchalnym białym heteroseksualnym bykiem/Jezusem, z drugiej niczego innego niepragnąca bardziej niż jego miłości, uznania, traktowania jej przez niego za równorzędnego partnera w tej corridzie, jaką jest życie. W jeden ze scen stoi więc naprzeciw trupa byka a może jego atrapy i nie może się faktycznie odnaleźć w sytuacji, że tej figury już nie ma, że została sama. Zwłaszcza, że prawdopodobnie przyczyniła się do jego zniknięcia a na pewno bardzo tego chciała. Co ma teraz począć ze swoją nienawiścią, co ma teraz zrobić ze swoją miłością? Przed kim się bronić, kogo atakować? Stanie przed nami i wyrzyga nam to, co myśli o sobie, o świecie, ale i o nas, wycinku społeczeństwa, które przyszło tę jej śmieszną sceniczną egzystencję (tak ją widzi) oglądać. Współczesna europejska Kassandra, okrutna, egotyczna i przepełniona wściekłością. Zatopiła się w swoich wizjach tak mocno i zapamiętale, że nie zauważyła, iż jej proroctwo się spełniło. Stoi teraz zdumiona, niepewna, marząc o zabiciu afrykańskiego lwa (europejski byk to za mało), który nieoczekiwanie w dość perwersyjnie sposób pojawia się na scenie.