W laboratorium Anny Smolar – „Henrietta Lacks” (DOMAGALAsieBOSKIEJ2017 cz.IV)

zdj. Magda Hueckel

zdj. Magda Hueckel

W 1950 roku Henrietta Lacks, prosta czarnoskóra kobieta zachorowała na raka szyjki macicy. Lekarz prowadzący, wykonując jej zabieg curioterapii pobrał od niej fragmenty tkanki nowotworu i zdrowej części szyjki macicy, nie pytając pacjentki o zgodę. Obydwa wysłał do George’a Gey’a, biologa komórkowego, który wyodrębnił z nich komórki, nazwane odtąd HeLa (od imienia i nazwiska właścicielki). Są to ciągle mnożące się, nieśmiertelne w praktyce komórki, które stały się podstawą rozwoju współczesnej medycyny i genetyki. Henrietta Lacks przeszła więc – czy tego chciała czy nie – do historii ludzkości. Po latach ona i jej słynna Komórka zostały głównymi bohaterkami inteligentnego i ironicznego spektaklu w reżyserii Anny Smolar, zrealizowanego w konwencji musicali z Fredem Astaire, pomieszanej – głównie za pomocą kostiumów – z popularną w czasach Henrietty Lacks estetyką Pin-Up Girl.

Mnie w tym spektaklu urzekło jego – niewidoczne na pierwszy rzut oka – drugie dno. Otóż załóżmy, że sztuka medyczna, a w szerszym znaczeniu interes całej ludzkości – w imię których George Gey wykorzystał komórki niczego nie świadomej Henrietty – ma nadrzędne znaczenie i daje naukowcowi prawo do dysponowania komórkami pacjentki bez jej zgody; tym bardziej, że przecież nie stała się jej przy tym żadna krzywda. Jeśli tak, to przecież ten gest Gey’a powiela w teatrze sama reżyserka a w szerszym rozumieniu – całe mnóstwo artystów, korzystających z cudzych historii bez wiedzy i zgody ich bohaterów. Nie ma przy tym znaczenia, czy w służbie sztuki medycznej, czy sztuki w ogóle, ważne, że nadrzędnym celem takiego działania jest szeroko pojęte dobro ludzkości. Zasadnym zatem staje się pytanie, czy Smolar ma prawo w swoim spektaklu sądzić doktora Gey’a. Wydaje się, że tak, gdyż sama reżyserka wyznacza sobie granicę. Scena, w której dzieci Henrietty dotykają komórek matki, nic przy tym nie czując precyzuje, o jaką granicę chodzi: o ludzką krzywdę, o ludzką godność. Zarówno w sztuce lekarskiej, jak i w sztuce w ogóle. Byłby to również argument obrony Gey’a i Smolar w procesie o ewentualne nadużycie swoich „uprawnień”. Czy cel, najbardziej nawet szczytny może zatem uświęcać środki? To, wydaje się, najważniejsze pytanie spektaklu Anny Smolar.

W historii Henrietty Lacks paradoksem pozostaje jeszcze dla mnie sama nieśmiertelność tytułowej bohaterki. Choć jako pierwszy człowiek na świecie faktycznie ją uzyskała – nie żyje. Teatr (czy sztuka w ogóle) w pewnym sensie również ją bohaterowi zapewnia, pozostając jednak wciąż nie wystarczającym, bo jak napisała amerykańska pisarka Emma Bull w książce “Wojna o dąb”: „wszyscy jesteśmy nieśmiertelni, dopóki nie umrzemy”. I na razie przez jakiś czas chyba tak pozostanie.

Annie Smolar gratuluję dobrego spektaklu. W zeszłym roku byłem zawiedziony jej “Dybukiem”, w tym – bardzo podoba mi się jej kolejne przedstawienie. Okazuje się, że komórki Henrietty Lacks mogą nie tylko dzielić się w nieskończoność w laboratoriach świata, przyczyniając się do uratowania milionów ludzkich istnień, lecz także zapładniać wyobraźnię artystów. Z równie zaskakującym skutkiem.

Ps. Obiecane rankingi obejrzanych spektakli:

Serce: Harper, Cezary idzie na wojnę, Henrietta Lacks, Efekt, Vernon Subutex

Rozum: Harper, Henrietta Lacks, Cezary idzie na wojnę, Efekt, Vernon Subutex

[addthis tool="addthis_inline_share_toolbox_x0fz"] Kategorie: , , | Tagi: |

1 Komentarz

  1. The Legacy of Henrietta Lacks
    Henrietta Lacks and her husband
    In 1951, a young mother of five named Henrietta Lacks visited The Johns Hopkins Hospital complaining of vaginal bleeding. Upon examination, renowned gynecologist Dr. Howard Jones discovered a large, malignant tumor on her cervix. At the time, The Johns Hopkins Hospital was one of only a few hospitals to treat poor African-Americans.

    As medical records show, Mrs. Lacks began undergoing radium treatments for her cervical cancer. This was the best medical treatment available at the time for this terrible disease. A sample of her cancer cells retrieved during a biopsy were sent to Dr. George Gey’s nearby tissue lab. For years, Dr. Gey, a prominent cancer and virus researcher, had been collecting cells from all patients who came to The Johns Hopkins Hospital with cervical cancer, but each sample quickly died in Dr. Gey’s lab. What he would soon discover was that Mrs. Lacks’ cells were unlike any of the others he had ever seen: where other cells would die, Mrs. Lacks’ cells doubled every 20 to 24 hours.

    Today, these incredible cells— nicknamed “HeLa” cells, from the first two letters of her first and last names — are used to study the effects of toxins, drugs, hormones and viruses on the growth of cancer cells without experimenting on humans. They have been used to test the effects of radiation and poisons, to study the human genome, to learn more about how viruses work, and played a crucial role in the development of the polio vaccine.

    Although Mrs. Lacks ultimately passed away on October 4, 1951, at the age of 31, her cells continue to impact the world.

    Honoring Henrietta Lacks: Her Impact and Our Outreach

    Lacks Building Updates
    FOLLOW JOHNS HOPKINS MEDICINE

    Od 1951 roku mnożą się komórki, które ją zabiły. Musimy zrobić biopsję, te słowa na pewno usłyszała od lekarza. Dlaczego zrobiło się o jej komórkach głośno? Dlatego, że rodzina zawiązała konsorcjum, które wystąpiło wobec firmy Thermo Fisher Scientific, twierdząc, że masowo produkowali i sprzedawali tkanki wyhodowane z HeLa bez zgody Henrietty Lacks.